wtorek, 31 grudnia 2013

Jakieś pomysły na Sylwestra? Bo właściwe to już czas zacząć ..... 
Mózg i Serce mają ciekawą propozycje jak spędzić ten szałowy czas!  A Ty?......

Deszczowiec

poniedziałek, 30 grudnia 2013

I znowu kolejny dzień... i jak tu być zmotywowanym do wykonywania jakiejkolwiek pracy jak pogoda za oknem zachęca do leżenia na kanapie i popijania dobrej herbatki lub kawki...Może ma ktoś sposób na pokonanie zimowej chandry?????
 Deszczowiec

niedziela, 22 grudnia 2013

Święta, Święta...... zakupy, porządki, prezenty....Nie dajmy sie jednak zwariować!!
Deszczowiec

niedziela, 24 listopada 2013


W kontekście poniższego artykułu nasuwa sie pytanie:.... a co z mężczyznami  -  POLAKAMI na terapii? Czyżby Polacy jej nie potrzebowali? A może jest inne wytłumaczenie..... z lekkim humorem tym razem 
Deszczowiec

środa, 20 listopada 2013

POLKI
NA   TERAPII


Tekst ANITA ZUCHORA
Anka (52 lata) poczuła, że nie ma kontroli nad swo­im życiem: - Wszystko było podporządkowane rodzinie: mężowi, dzieciom, ich sprawom. Powoli zaczynałam czuć, że przestaję istnieć. Zapomnia­łam o sobie... Nie wiedziałam, kim jestem. Marta (36 lat), samotna matka nastolatka: - Kłamał. Zaczął pić. Nie wiedziałam zupełnie, jak z nim rozmawiać. Straszyłam, wymyślałam kary. A on był tylko coraz bardziej złośliwy i obcy. Poczułam się bezradna. Nie mogłam go zrozumieć. Ewę (47 lat) zostawił mąż: - Wydawało rni się, że wszystko jest w po­rządku. Czułam się spokojna i bezpieczna. Nagle powiedział, że od pół roku jest związany z kimś innym. Świat rozpadł się w jednej chwili. Inga (31 lat) jest samotna: - Wiem, że jestem perfekcjonistką. Każdy plan doprowadzam do końca. Ale nie udaje mi się zbudować związku. Na terapii posta­nowiłam szukać odpowiedzi, co jest ze mną nie tak. Wybrały psychoterapię jako sposób na rozwiązanie swoich problemów.
Nie one jedne. Liczba osób, które decydują się pod­dać psychoterapii, gwałtownie rośnie. Problemów, z którymi przychodzimy do psychoterapeuty, są setki: trudne wydarzenia w życiu - jak zdrada, roz­stanie, śmierć kogoś bliskiego, ale także źle funkcjo­nujący związek, poczucie zagubienia, kompulsywne jedzenie, brak porozumienia z otoczeniem, strata pracy, problemy z dziećmi albo z rodzicami, którzy wymagają opieki... Przykłady można by mno­żyć w nieskończoność. Zazwyczaj decydujące jest uczucie, że z problemem, który nas dręczy, już nie poradzimy sobie sami. Psychoterapeutka z Labo­ratorium Psychoedukacji Zofia Milska-Wrzosiń-ska: - Potrzebujemy profesjonalnej pomocy takiej jak psychoterapia, kiedy cierpimy psychicznie, jesteśmy w przewlekłym kryzysie, przydarzyła się nam katastrofa dość podobna do poprzednich, ale nie wiemy, jak sobie z nią poradzić, kiedy nie rozumiemy samych siebie, mamy dolegliwości fizyczne, a lekarze nie widzą przyczyny, nie chce nam się żyć, nic kontrolujemy swoich działań. War­to jednak pamiętać, że psychoterapia to co innego niż „samodoskonalenie", „rozwój duchowy” i inne tego typu oferty.
Skąd ten wzrost zapotrzebowania na pomoc psycho­terapeutyczną? Socjologowie twierdzą, że słabszą kondycją psychiczną płacimy za stres, tempo życia, kryzys, narastające poczucie zagrożenia. Wszyscy. Ale nadal to kobiety stanowią większość poszuku­jących pomocy. W gabinetach psychoterapeutów szukają odpowiedzi na pytania o siebie, o to, jak lepiej żyć i jak dawać sobie radę z problemami. >

Co z naszym zdrowiem psychicznym?
Poczucie, że nasze problemy są nierozwiązywalne i potrzebujemy pomocy, nie jest sytuacją wyjątko­wą czy nienaturalną. Dane Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wskazują, że co trzecia zupełnie zdrowa psychicznie osoba przynajmniej raz w życiu potrzebuje wsparcia psychologa lub psychiatry. Prof. Czesław Czabała, psychoterapeuta z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, twierdzi, że około 20 proc. populacji ma problemy ze zdrowiem psychicznym. W mniejszym lub większym stopniu. Z kolei prof. Jerzy Aleksandrowiecz z Europejskiego Stowarzyszenia Psychoterapii szacuje, że psychote­rapii przede wszystkim z powodu nerwic powinno się poddać pięć, sześć milionów Polaków. Większość nie jest jednak tego świadoma. Do tego prognozy na przyszłość są jedno­znaczne: według szacunków Światowej Organizacji Zdrowia do 202O roku cho­roby psychiczne staną się jednym z po­ważniejszych problemów zdrowotnych w populacji europejskiej. Ile osób korzysta dzisiaj z pomocy psy­choterapeutycznej? - Trudno powiedzieć, ponieważ główna część psychoterapii od­bywa się w gabinetach prywatnych, a dane statystyczne gromadzone w Instytucie Psychiatrii i Neurologii obejmują tylko publiczne placówki lecznicze - mówi prof. Czabała. W 2001 r. (według danych Rocznika Sta­tystycznego IPiN) ci, którzy w gabinetach poradni zdrowia psychicznego pojawili się po raz pierwszy, stanowili 39 proc. leczących się, a w porównaniu z rokiem 2000 liczba ich wzrosła o 16 proc. Rosła też liczba mężczyzn (z ośmiu proc. w 2OOO roku do 15 proc. w 2001), choć generalnie u psychiatrów i psychologów leczy się więcej kobiet. Najwięcej osób w Polsce leczyło się na zaburzenia nerwicowe (28 proc.) oraz afektywne (21 proc.). Do tych ostat­nich zalicza się między innymi depresje. Z tegorocznej publikacji Instytutu Psychiatrii i Neu­rologii na temat kondycji psychicznej mieszkańców Polski w wieku od 18 do 64 lat wynika, że prawie osiem milionów ludzi boryka się z mniejszymi lub większymi zaburzeniami psychicznymi. Badanie EZOP wykonane po raz pierwszy w Polsce w 2012 roku (na dziesięciu tyś. osób w wieku 18-65 lat) pokazało, że słabsze zdrowie psychiczne odczuwa obecnie około 5,3 proc. badanej populacji mieszkań­ców Polski, umiarkowane - ok. 24,7 proc., a lepsze („bardzo dobre" lub „doskonałe") - ok. 7O proc. Znaczna część Polaków ujawnia, że w perspektywie dotychczasowego życia doświadczała jakichś pro­blemów psychicznych, przy czym do najczęstszych należą: obniżenie nastroju i aktywności (30,9 proc.), swoiste obawy i unikanie czegoś (fobie) - 30,6 proc., uogólniony lęk (23,9 proc.), rozdrażnienie i napa­stliwość (23,6 proc.) oraz buntowniczo-opozycyjne zachowania w okresie dzieciństwa i do­rastania (22,3 proc.). Najczęstszymi trud­nościami są: poczucie zdenerwowania (76 proc.), zmęczenia (60 proc.), gniewu (54 proc.), niepokoju (53 proc.), przygnę­bienia (47 proc.), bezsilności (39 proc.), rozdrażnienia (39 proc.), utraty nadziei (29,4 proc.) i poczucia własnej wartości (21 proc.).
Problemy ze zdrowiem psychicznym rzu­tują na inne dziedziny życia. Trudności z funkcjonowaniem doświadcza z powodu pogorszenia się stanu psychicznego ok. 19 proc. populacji (prawie pięć milionów osób). Mogą to być ograniczenia zdolności do wykonywania pracy lub codziennych czynności (18 proc.), obniżenie jakości wykonywanej pracy (16 proc.) lub wkładanie w jej wykonywanie więk­szego wysiłku (14 proc.). Często takie konsekwencje złego stanu psychicznego odczuwane są jako kłopotli­we, sprzyjające niesprawiedliwie nierównemu trak­towaniu lub uważane za źródło istotnych zakłóceń w relacjach z rodziną i przyjaciółmi. Z informacji o realizacji Narodowego Programu Ochrony Zdro­wia Psychicznego wynika, że w latach 1990-2010 wskaźnik rozpowszechnienia zaburzeń psychicznych w opiece ambulatoryjnej wzrósł ponad dwukrotnie (z 1629 do 3655 przypadków na 100 tyś. ludności), a w opiece stacjonarnej - o połowę (z 362 do 548 na 100 tyś. ludności). Prawie czterokrotnie wzrosła też liczba zaburzeń psychotycznych, takich jak zabu­rzenia dwubiegunowe czy psychozy. Jest siedmio­krotnie więcej zaburzeń wywołanych używaniem leków i narkotyków.

Czego się boimy?
I choć to kobiety częściej szukają profesjonalnej pomocy, nie tylko one odczuwają lęk o swoje zdro­wie psychiczne. Według badań CBOS przepro­wadzonych w grudniu 2002 r. 51 proc. Polaków dostrzegało w swoim zachowaniu lęki o najbliższą przyszłość, a zaledwie 11 proc. wskazywało na przejawy odprężenia i zadowolenia. Polacy pod­dawali się negatywnym emocjom: zdenerwowaniu i rozdrażnieniu (54 proc.), zniechęceniu (39 proc.) czy też bezradności (36 proc.) i depresji (24 proc.). W badaniach potwierdzało się, że kondycja psy­chiczna kobiet jest gorsza niż mężczyzn. Wtedy socjologowie uznawali, że jedną z generalnych przyczyn złego samopoczucia Polaków jest wciąż dla nas nowy system gospodarki wolnorynkowej. Jednak badania GUS przeprowadzone pod koniec 2012 roku niewiele w tym obrazie zmieniają: 85 proc. Polaków ocenia warunki życia w naszym kraju jako szkodliwe dla zdrowia psychicznego. Powodem jest obawa przed bezrobociem (77 proc. ankietowanych), kryzys rodziny (47 proc.) i bieda (41 proc.). Z kolei 38 proc. badanych obawia się uzależnienia od al­koholu lub narkotyków. Czy społeczeństwo można jakoś chronić przed zaburzeniami psychicznymi? Prof. Czabała twierdzi, że należy edukować rodziny, by prawidłowo kształtowały osobowość dzieci i nic wyręczały ich w rozwiązywaniu konfliktów, szkoły zaś powinny uczyć, jak radzić sobie ze stresem i problemami. Kolejnym krokiem jest zapewnienie opieki zdrowotnej.
Pod koniec 2010 roku Ministerstwo Zdrowia ogłosi­ło Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicz­nego. Program zaplanowany na lata 2011-2015 ma na celu poprawienie dostępności i unowocześnienie leczenia, rozwój badań, ale także promocję zdrowia psychicznego. Miała powstać opieka środowiskowa (m.in. pomoc w domu pacjenta), oddziały dzienne i poradnie. Na razie ani ministerstwo, ani samorządy
nie wywiązały się z tych obietnic. Resort z 22 postu­latów wywiązał się z jednego: przygotował broszury informacyjne. Efekt jest na razie opłakany - na psychoterapię w ośrodkach publicznych trzeba czekać od kilku miesięcy do ponad roku. Jakimś rozwiązaniem byłoby upowszechnienie te­rapii grupowej. To jest bardzo popularne w innych krajach, gdzie również nie każdego stać na indywi­dualne seanse terapeutyczne. Najpopularniejszą formą radzenia sobie z problemami są tzw. grupy wsparcia, znane w USA od lat 60. U nas to wciąż zjawisko nowe. Zdaniem psycholog i socjolog dr Joanny Hcidtman w Polsce pokutuje dulszczyzna. Stąd mała popularność grup wsparcia, mimo iż dyskrecja jest zapewniona, bo nikt z zewnątrz nie ma prawa wstępu do takiej grupy. - Terapia grupo­wa doskonale się sprawdza i takich grup powinno być więcej - mówi psychoterapeutka Katarzyna Leszczyńska, która pracuje w warszawskim szpi­talu psychiatrycznym z grupami pacjentów 45+. - W tej grupie wiekowej, z którą pracuję, zapo­trzebowanie na terapię jest ogromne. Niestabilna sytuacja na rynku pracy czy niski poziom świad­czeń emerytalnych, rentowych sprawia, że z wie­kiem ryzyko kryzysu osobistego wzrasta. Wynika więc to też ze specyficznych warunków w naszym kraju - dodaje. O zaletach terapii grupowej mówi też psychoterapeutka Katarzyna Miller: - Jestem absolutną orędowniczką takiej formy terapii. Grupa pomaga w rozwijaniu komunikacji, w ćwiczeniu jej. Ma swoją mądrość. Pokazuje, że nasze problemy nie muszą być największe. Uczy nas mówić o sobie. I uczy słuchać. I wspierać się nawzajem.

Psychoterapia jest OK
Erich Fromm, autor książki „Zdrowe społeczeń­stwo", uważał, że chodzenie do psychoterapeutów i otwarte mówienie na ten temat dobrze świadczy o kondycji społeczeństwa. I na szczęście nasz stosu­nek do psychoterapii jako sposobu na rozwiązywa­nie problemów powoli się zmienia. Jeszcze prawie dekadę temu większość Polaków uważała, że wi­zyty u terapeuty są czymś wstydliwym. Z sondażu OBOP z 2004 roku wynikało, że jedynie 15 proc. Polaków udałoby się w razie potrzeby do terapeuty, a 77 proc. nie zdecydowałoby się na to, obawiając się publicznej kompromitacji. W tym samym roku z róż­nych form psychoterapii (poradnie zdrowia psychicz­nego, prywatne gabinety) korzystało 600-70O tyś. Polaków (niespełna dwa proc. społeczeństwa). Dla porównania: z różnych form psychoterapii (według „The National Comorbidity Study") korzysta około 20 milionów Amerykanów (siedem proc. społeczeń­stwa) czy niemal cztery miliony Francuzów (także około siedmiu proc. społeczeństwa). Statystyki z 2010 r. pokazują zasadniczą zmianę. W badaniach przeprowadzonych przez Millward Brown SMG/KRC aż 90 proc. Polaków wskazało psychoterapię jako formę pomocy psy­chologicznej. 80 proc. osób, które słyszało o psychoterapii, uważało, że jest ona po­mocna w rozwiązywaniu problemów. Ale również 40 proc. twierdziło, że najczęściej z takiej formy pomocy korzystają kobiety. W tym samym badaniu Polacy jako powód skorzystania z psychoterapii wskazywali najczęściej problemy z samooceną i ak­ceptacją samego siebie (78 proc.). Kolej­nymi przyczynami są kryzys i problemy w związku/małżeństwie (74 proc.), trudne, przełomowe momenty w życiu (73 proc.), trudne sytuacje z własnego dzieciństwa o relacje z własnymi rodzicami (73 proc.), problemy z własnymi dziećmi (65 proc.), problemy w relacjach z innymi ludźmi (64 proc.), uczucie wypalenia zawodowego (62 proc.), zdrada (61 proc.) czy problemy wieku dorastania/wchodzenia w do­ rosłość (59 proc.).
Masaż duszy
Na świecie stosunek do psychoterapii jest już zu­pełnie inny. Z badań amerykańskich i brytyjskich wynika, że w niektórych środowiskach chodzenie do terapeuty jest nie tylko normalne, ale wręcz bu­duje prestiż. Dlatego liczni celebryci nie wstydzą się mówić o tym, że korzystali z takiej pomocy W USA otwarcie opowiadali o tym m.in. Brad Pitt, Liza Minnelli, Halle Berry czy Oprah Winfrey. W Polsce mówienie o chodzeniu do psychoterapeuty nie jest częste, ale swoimi doświadczeniami dzielili się publicznie m.in. piosenkarki Kasia Kowalska, Kora, Maria Peszek, aktorzy Krzysztof Majchrzak i Małgorzata Potocka czy muzyk Sebastian KarpicT -Bułecka. Ostatnio o zakończeniu swojej ośmiolet­niej psychoterapii poinformowała piosenkarka Edyta Bartosiewicz.
Oczywiście, istnieje ryzyko, że psychoterapia za­cznie być traktowana bardziej jako coś modnego czy nobilitującego w towarzystwie. - Rozpowszechnia się myślenie o psychoterapii nie tyle jako o pomocy cierpiącym, ale jako o - powiedziałabym - ma­sażu duszy. Mamy swoją kosmetyczkę., fryzjera, krawcową, księgarnię. Można też mieć swojego terapeutę albo raczej „terapeu­tę", do którego chodzi się raz lub dwa w tygodniu. Nie całkiem wiadomo, jaki jest cel tych wizyt, ale do masażysty też niekoniecznie idzie się, kiedy boli - mówi psychoterapeutka Zofia Milska-Wrzosińska. A psychoterapeutka Katarzyna Miller dodaje: - To prawda, powstaje moda na psychoterapię, ale uważam, że to dobra moda. Skoro mamy wszystko. co zaspokaja nasze potrzeby, dlaczego nie poprawić sobie jakości życia. Ale mimo wszystko mówienie o uczęsz­czaniu na psychoterapię przez osoby publiczne pozwala tym, którzy naprawdę po­trzebują profesjonalnej pomocy, lepiej się poczuć z własnymi problemami. I poszerzyć świado­mość dotyczącą konieczności dbania o zdrowie psychiczne.
- Wzrost zainteresowania psychoterapią wynika ze wzrostu świadomości społecznej - mówi psy­choterapeutka Katarzyna Leszczyńska. - Coraz więcej osób wie, że jest to możliwość pomocy sobie w trudnościach emocjonalnych, niekoniecznie leczenie psychopatologii. Pomogły w tym media, dzięki którym trudności natury psychicznej sta­ły się mniej wstydliwe, bo bardziej powszechne, zrozumiałe. Częściej budzą współczucie, rzadziej lęk. Ludzie wiedzą, że problemy psychologiczne wynikają z doświadczeń życia, które rzutują na ludzką biologię.
Tym bardziej że psychoterapia nie zawsze jest ła­twym procesem. Jak mówi psychoterapeutka Justyna Dąbrowska, w jej trakcie dowiadujemy się o sobie różnych rzeczy i to nie zawsze bywa przyjemne. W jakimś sensie słusznie się boimy, bo żeby zobaczyć siebie bardziej realistycznie, trzeba zobaczyć również swoje słabe strony, swoją agresję czy zawiść, swoją niechęć do innych, do siebie. Człowiek mocno się przed tym broni. Psychoterapia to nic innego jak narzędzie lecznicze, które samo w sobie jednocze­śnie bywa gorzkim lekarstwem, l warto to wiedzieć.

Dlaczego to kobiety idą na terapię?
Katarzyna Miller: - Kobiety są z natury gotowe do pracy nad sobą i kontaktu. Zawsze potrzebowały rozmawiać o sobie, swoich uczuciach, problemach. Teraz najczęściej są bardzo zajęte i trudniej im tworzyć tradycyjne grupy wsparcia: kółka towa­rzyskie, książkowe, kucharskie. Choć bardzo wiele mimo wszystko to robi. Kiedyś darły pierze, dzisiaj szukają podobnych relacji. Mężczyzna babie baby nie zastąpi - dodaje.
Ale badania dowodzą, że kobietom trudniej jest radzić sobie z wyzwaniami współczesnego świata, z jego pośpiechem, wymaganiami i zagrożeniami. Są bardziej podatne na stres, bo mają trudniej. Mariannę Frankenhaeuser, która w Szwecji zajmuje się psycho-biologią stresu, badała menedżerów z fabryki Volvo. Okazało się, że u aktywnych pracowników obu płci podobnie wzrasta poziom hormonów stresu - korty-zolu, adrenaliny, noradrenaliny. Tyle że u mężczyzn po powrocie do domu te hormony spadają, uspokajają się. A u kobiet nie - są na tak samo wysokim po­ziomie aż do zaśnięcia. Długotrwały stres czy prze­pracowanie może szkodzić kobietom dużo bardziej niż mężczyznom. I w końcu powodować potrzebę poszukiwania pomocy. Psychoterapeutka Karina Teuchtmami: - Decyzja o rozpoczęciu psychoterapii przychodzi kobietom łatwiej, bo wynika też z natural­nej dla nich potrzeby dzielenia się problemami. Choć, oczywiście, zazwyczaj z pomocy psychoterapeuty korzystamy wtedy, kiedy wyczerpią nam się inne metody, np. rozmowy z przyjaciółkami czy korzy­stanie z poradników. Wtedy kiedy okazuje się, że trudno nam jest samemu czy z pomocą ludzi, którzy nas nawet dobrze znają, znaleźć źródło problemu. W tym może pomóc terapeuta. Psychologowie wskazują też na większą świado­mość kobiet. - Kobiety wiedzą, jak ważne są rela­cje międzyludzkie, że jakość kontaktów z innymi jest kluczowa dla naszego samopoczucia - mówi Katarzyna Leszczyńska. - Mają więc większą świa­domość, jaki jest bieżący stan ich relacji. Ludzie zgłaszają się na terapię m.in. w okresie kryzysów w bliskich związkach. Kobiety są bardziej świadome ich wpływu na kondycję psychiczną. Gdy para jest w kryzysie, nawet jeśli oboje lokalizują przyczynę trudności w partnerze, to ona zapewne pierwsza wpadnie na pomysł, że można sięgnąć po pomoc i coś zmienić w jakości komunikacji. Dzisiaj dzięki wzrastającej świadomości społecznej coraz częściej nad poprawą relacji pracują też mężczyźni i wzrasta popularność terapii par.
Dla wielu kobiet szukanie wsparcia w terapii czy te­rapeutycznych warsztatach jest też formą inwestycji w siebie. Katarzyna Miller: - Te, które przychodzą na moje warsztaty, są często ustawione zawodowo, mają rodziny lub są singielkami i mają dobre życie.
Na terapii szukają sposobów na to, żeby jeszcze le­
piej żyć, lepiej rozumieć swoją kobiecość albo lepiej radzić sobie w pracy, być uznawaną, docenianą, słuchaną, ważną, nie gubiąc po drodze kobiecości. Często okazuje się, że na zewnątrz emanują pewno­ścią siebie, ale w głębi duszy są spragnione miłości czy to rodzicielskiej, czy to mężczyzny.
Anna po roku terapii: - Dzisiaj wiem lepiej, czego chcę. I nauczyłam się znowu to wyrażać. Dla mojej rodziny to było zaskoczenie, ale myślę, że zrozu­mieli. Marta, na terapii od pół roku: - Nadal mam problemy z synem, ale chyba lepiej go rozumiem.
Ewa, na terapii od dwóch lat: - Terapia pomogła mi się pogodzić z rozwodem, pozbyć gniewu. Moje relacje z byłym mężem są dzisiaj poprawne. Inga, po roku terapii: - Dużo się o sobie dowiedziałam. Widzę, jak wysokie wymagania stawiam innym
i sobie. Ciągle uczę się odpuszczać.     

Źródło: Zwierciadło, 11(2005) Listopad 2013
Helen


Pomocne żarty



Pomocne żarty Jedną z najlepszych metod na opanowanie strachu jest humor - twierdzą badacze ze Stanford University. W stresujących momentach humor przynosi lepsze efekty niż zachowanie powagi, a pozytywne i optymistyczne podejście do życia jest lepsze niż cynizm.

Psycholog Andrea Samson i prof. James Grossa pokazywali badanym nacechowane emocjonalnie zdjęcia. Były wśród nich obrazy przedstawiające wypadki samochodowe, agresywne zwierzęta czy wizytę u dentysty. Badani mieli za zadanie ocenić natężenie negatywnych emocji na fotografiach. Następnie poproszono ich o opowiedzenie kawału - o zabarwieniu pozytywnym lub negatywnym (zawierającego tzw. czarny humor). Na koniec badacze oceniali poziom strachu uczestników eksperymentu.

Okazało się, że żarty pozwalały zdystansować się od nieprzyjemnej sytuacji i wytworzyć nowy „scenariusz mentalny” – spojrzeć na zdarzenie z przymrużeniem oka. Dzięki temu badany łatwiej radził sobie ze strachem wywołanym przez fotografie.

Pozytywne żarty były bardziej skuteczne niż czarny humor, który działał połowicznie – pozwalał tylko na dystansowanie się, ale nie dawał  nowego, świeżego spojrzenia na sytuację.

na podstawie: news.stanford.edu
("Charaktery")

A więc  żartujmy ,opowiadajmy kawały i śmiejmy się :)

kto wymyślił pożegnania?
Do zobaczenia! - okulista
Do usłyszenia ! - laryngolog
Jeszcze do Ciebie zajrzę! - chirurg

Jeszcze się policzymy! - matematyk :)
Jak będziesz miał problem, zadzwoń ! - psycholog

Betty

wtorek, 19 listopada 2013

"Ludzie chodzą czasami do psychologa, aby spędzić ciekawie czas" - tak kiedyś odpowiedział jeden z pacjentów i ciągnąc dalej dodał: "... a, że przy okazji dowiadują się o sobie innych rzeczy, to inna sprawa". Prawda czy fałsz?

deszczowiec

środa, 30 października 2013



Jesienna pogoda wprowadza w stan zamyślenia....
        nad naszym tu i teraz....
a spojrzenie w lustro jest zawsze dobrą lekcją na dostrzeżenie....

sobota, 26 października 2013

EMPATYCZNY MÓZG

Empatia – dlaczego posiedliśmy tą zdolność i czemu bywa zróżnicowana?


"Empatia. Co to jest i dlaczego jest taka ważna?" David Howe.

Empatia ułatwia zrozumienie uczuć i zachowań innych ludzi. Jest nie tylko podstawową umiejętnością umożliwiającą budowanie udanych relacji osobistych i odnoszenie sukcesu zawodowego, ale pozwala też zrozumieć, co sprawia, że ludzie (i społeczeństwa) postępują moralnie i przyzwoicie.

Autor tej fascynującej książki proponuje Czytelnikowi ciekawą podróż, której punktem wyjścia są ewolucyjne korzenie empatii; to właśnie zdolności empatyczne oraz umiejętność czytania w umysłach innych osobników odpowiadają za niezwykły sukces naszego gatunku.

Poznajemy oszałamiającą karierę, jaką to pojęcie zrobiło w wieku XX, dowiadujemy się, jak wspierać empatię u dzieci i jak pielęgnować ją w wieku dojrzałym. Przekonujemy się, że empatia jest zarówno niezwykłą ludzką umiejętnością, jak i podstawowym warunkiem procesu stawania się i bycia człowiekiem.

O Autorze: David Howe – profesor, badacz, teoretyk, wykładowca pracy socjalnej na University of East Anglia w Norwich, autor m. in. takich pozycji, jak: The Emotionally Intelligent Social Worker, Attachment Theory for Social Work Practice, Attachment Theory, Child Maltreatment and Family Support, Krótkie wprowadzenie do teorii pracy socjalnej. Interesuje go wiele zagadnień i zjawisk: przemoc wobec dzieci, inteligencja emocjonalna, adopcja, teoria przywiązania i praca socjalna.

Fragment książki: Rozdział 5 – Empatyczny mózg.

Rozumienie świata. Neurobiologia zrewolucjonizowała rozumienie naszych procesów poznawczych i emocjonalnych oraz zachowań. Szczególnie intrygujące wydaje się to, jak mózg rozwija się i organizuje, by zrozumieć otaczający świat oraz dobrze w nim funkcjonować. Inni ludzie to jeden z najważniejszych elementów świata, którego znaczenie musimy rozwikłać. Neurobiolodzy społeczni zainteresowali się empatią. Zrozumienie tego, jak mózg odbiera i przetwarza informacje społeczne daje wgląd w ukryte działanie empatii. 

To fascynujące, jak nauka i życie społeczne wzbogacają się nawzajem. Neurobiologia pomaga zrozumieć naszą zdolność do empatii, a doświadczenie empatii wskazuje neurobiologom to, jak powinni badać subtelności i zawiłości naszego społecznego mózgu. Samoorganizująca się struktura rozwojowa Wraz z postępem w dziedzinie technik skanowania rośnie zainteresowanie zdolnością mózgu do myślenia o innych mózgach oraz o zachodzących w nich zjawiskach psychicznych. 

Mózg ludzki składa się z około stu miliardów neuronów. Każdy neuron ma tysiące powiązań z innymi neuronami. Punkt jednego połączenia neuronowego z innym to synapsa, przez którą płyną komunikaty chemiczne – neuroprzekaźniki. Miliony neuronów są ze sobą połączone i tworzą miliony obwodów neuronowych. Mózg ludzki jest niezwykle złożony. Noworodek przybywa na świat neurologicznie „niedojrzały” w tym sensie, że zanim osiągnie dojrzałość i niezależność, musi się rozwinąć. Podczas gdy młode większości ssaków rodzą się z bardzo dojrzałymi mózgami, mózgi niemowląt ludzkich ciągle muszą intensywnie rozwijać się przed osiągnięciem dojrzałości osobniczej. Noworodki są więc niezwykle bezbronne. Ich rozwój i przetrwanie całkowicie zależy od opiekunów. A natura – wieczny oportunista – czerpie korzyści z tej początkowej niedojrzałości mózgu. Mózg niemowlęcia – zaprogramowany tak, by rozumieć doświadczenie – najpierw musi doświadczyć, zanim zdoła to doświadczenie zrozumieć.

To doskonałe rozwiązanie oznacza, że mózg uczy się przetwarzać informacje i rozumieć ten świat, w którym żyje, musi radzić sobie i walczyć o przetrwanie. Ludzkie niemowlęta uczą się nie tylko patrzenia i chodzenia, ale także języka oraz nabywania umiejętności społecznych i norm kulturowych. Dziecko musi także nauczyć się regulowania uczuć i poziomu napięcia. „Korzyści płynące z niedojrzałości w momencie narodzin polegają na tym, że rozwijający się mózg może wykorzystywać interakcje z otoczeniem, by dostroić się do rozlicznych przejawów świata fizycznego i społecznego, w jakich się znajdzie” – stwierdza Churchland (2011, s. 130). 

Młode mózgi dojrzewają więc, wchodząc w relacje ze światem, szczególnie ze światem innych ludzi. Gdy mózgi niemowląt nawiązują interakcje z matkami, ojcami, rodziną i przyjaciółmi, ich neurony śmiało sobie poczynają, tworząc w każdej minucie tysiące nowych połączeń z innymi neuronami. Te połączenia tworzą sieci neuronowe, które niezwykle szybko i trafnie przetwarzają określone typy informacji, takie jak: obraz, rozpoznawanie twarzy, dźwięk, język, ruchy, emocje i interakcje społeczne. Dzięki powtarzającym się doświadczeniom świat stopniowo staje się zrozumiały i wyrazisty. Im bogatsze środowisko, tym gęstsze i bardziej złożone połączenia neuronowe.



Niemowlęta otoczone serdeczną, uważną i regularną opieką szczególnie dobrze przetwarzają i rozumieją bodźce emocjonalne i społeczne. Stopniowo otoczenie społeczne staje się częścią psychologicznego – czyli neurologicznego – wnętrza dziecka. Jak pisałem w Rozdziale 4, zdolność rozumienia przez dziecko świata społecznego i radzenia sobie z nim zależy od tego, czy rodzice widzą w dziecku złożoną, niezależną istotę psychospołeczną. […] to nie jest tak, że ludzie najpierw się rozwijają, a potem budują związki. Ludzie rodzą się w związkach – z rodzicami, przodkami – a te związki budują ludzi. Ujmując to inaczej, można powiedzieć, że mózg to coś ulokowanego w jakiejś czaszce. 
Z kolei umysł istnieje jedynie w sieci. Jest efektem interakcji między mózgami i ważne, by nie mylić mózgów z umysłami (Brooks, 2011, s. 43).

Neurobiologia społeczna.   Obszarem zainteresowania względnie nowej dziedziny neurobiologii – neurobiologii społecznej – są procesy neuronowe wspierające naszą zdolność rozpoznawania i rozumienia myśli, uczuć i przekonań innych ludzi, czyli zdolność do empatii i budowania Teorii Umysłu (np. zob. Decety i Ickes, 2011; Decety i Jackson, 2004). Naukowcy zainteresowali się także dziedzinami i zjawiskami pokrewnymi, czyli mentalizacją, czytaniem w umyśle i empatią (Singer, 2006). Inteligencja społeczna potrzebuje złożonych powiązań i przepływu informacji między różnymi obszarami mózgu. Obwody emocjonalne i poznawcze zaangażowane w procesy emocjonalne i myślowe, jeśli mają sprawnie działać, muszą mieć bogate połączenia neurologiczne.

Na przykład korę przedczołową, znajdującą się za czołem, z bardziej archaicznymi strukturami emocjonalnymi mózgu łączy wiele ścieżek. Jakość aktywności neurologicznej zachodzącej między tymi dwoma obszarami – myśli i uczuć – wywiera największy wpływ na zdolność mentalizacji i na inteligencję społeczną. Na przykład kora okołooczodołowa to obszar zaangażowany w rozpoznanie społeczne, co wymaga rozumienia zarówno stanów emocjonalnych, jak i psychicznych.

Mówiąc w uproszczeniu, wydaje się, że mózg może dwojako odpowiadać na emocje innych ludzi (Eisenberg i Eggum, 2011, s. 73). Tryb podkorowy to ścieżka prymitywna i szybka. Widzimy, dostrajamy się i niejako zarażamy się uczuciami innych. To właśnie empatia emocjonalna lub afektywna; nie potrzebujemy do tego żadnych myśli. Druga ścieżka – korowa – jest wolniejsza, bardziej celowa. Musimy podjąć świadomy wysiłek, by wejść w sytuację innej osoby, ale gdy to zrobimy, możemy patrzeć na świat z jej emocjonalnego punktu widzenia. To empatia poznawcza. 

W mózgu nie ma żadnego prostego „ośrodka empatii” (Farrow, 2007). Wydaje się, że wiele różnych, choć połączonych ze sobą, obszarów mózgu zaangażowanych jest w proces empatii. Cztery niezależne funkcje neuronalne – dzielenie afektu, przyjmowanie perspektywy, regulacja emocjonalna oraz świadomość siebie i innych – muszą się uaktywnić, by można było reagować empatią (Decety i Jackson, 2004; Gerdes, 2011). 

Każda z tych funkcji odgrywa jakąś rolę w takich reakcjach, jak: czytanie wyrazu twarzy, myślenie o uczuciach swoich, przydawanie wagi emocjonalnej działaniom i zachowaniom, rozpoznawanie, że czynnikiem inicjującym subiektywne doświadczenie emocjonalne jest inna osoba, a nie sam człowiek, rozpoznawanie w zachowaniach innych intencji i celów, rozpoznawanie bólu i cierpienia w sobie i w innych, zdolność przyjęcia perspektywy innej osoby, co wymaga intencjonalnego stłumienia własnego punktu widzenia. 

Wszystkie te neurologiczne osiągnięcia przypominają nam o tym, jak niezwykłą, wspaniałą i skomplikowaną umiejętnością jest empatia. Zaburzenie, uszkodzenie lub choroba jednego z wielu obszarów mózgu związanych z przetwarzaniem emocji może – w większym lub mniejszym stopniu – zakłócić działanie „obwodu empatycznego” . Na przykład zmiany chorobowe, degeneracja płata czołowego lub uszkodzenie kory przedczołowej i prawej półkuli mózgu znacząco utrudniają zarówno budowanie Teorii Umysłu, jak i doświadczanie empatii (Shamay-Tsoory, 2011). 

Aby przetwarzanie empatii odbywało się najsprawniej, musimy rozpoznawać i rozumieć, zarządzać i odpowiadać na myśli i uczucia – zarówno własne, jak i innych ludzi. Gdy myślimy o umyśle innej osoby, musimy jednocześnie myśleć o tym, co dzieje się w nas. Gdy ochotnicy poddawani są badaniu mózgu w trakcie wykonywania zadań związanych z empatią, naukowcy „widzą”, które obszary obwodu empatycznego uaktywniają się. Jedynie w przypadkach skrajnych, gdy poziom empatii – poznawczej, afektywnej albo obu – jest bardzo niski, zauważamy osłabioną aktywność neuronów. Obwód przetwarzania empatii afektywnej u psychopatów nie aktywuje się, gdy osoba ta wchodzi w kontakt z kimś, kto cierpi.


Neurony lustrzane.    Przekonujemy się więc, że empatia wymaga rozpoznania tego, co dzieje się w mózgu innej osoby, wyobrażenia sobie, co to znaczy być w tym stanie umysłu, doświadczania emocjonalnych konsekwencji takiego rozumienia oraz wczuwania się w uczucia innych. Nie zawsze wiemy, jak to się odbywa – szczególnie na poziomie neurologicznym. 

Wyniki przeprowadzanych w ostatnich latach badań dowiodły, że istnieje pewien typ neuronu, który może odpowiadać za to, że wyczuwamy uczucia innej osoby, a więc częściowo wyjaśnia działanie empatii. Neurobiolodzy odkryli, że pewna grupa neuronów – neurony lustrzane – uaktywnia się zawsze, gdy obserwujemy zachowania innych (Rizzolatti i in., 2002). Być może bardziej precyzyjnie należałoby powiedzieć, że uaktywniają się nie tyle pewne wyspecjalizowane neurony, ile określone sieci neuronowe zbudowane ze zwykłych neuronów. Siegel (2007) nazywa je „obwodami rezonansowymi”. 

Neurony lustrzane tworzą część tego obwodu i aktywują się, gdy obserwujemy zachowania innych. Neurony lustrzane i ich obwody „nie tylko odkodowują intencje, ale też odgrywają istotną rolę w ludzkiej empatii, a także w rezonansie emocjonalnym, co jest efektem dostrojenia się umysłów” (tamże, s. 165–166). Znacząca korelacja empatii i aktywności neuronów lustrzanych dowodzi, że wewnętrzne odzwierciedlanie emocjonalnej reakcji innych może dawać jednostkom możliwość wyczuwania tego, co czują inni (Iacobini, 2008; Pfiefer i in., 2008). 

Gdy lustrzana sieć neuronowa uaktywnia się, w subtelny sposób aktywuje podobne mikrozachowania w naszym ciele. Zwłaszcza pobudzenie emocjonalne pozwala nam wchodzić w rezonans ze stanem innej osoby. Te rozmaite naśladownictwa są automatyczne i nieświadome. 

Osiemnastowieczni filozofowie szkoccy przewidzieli niektóre z tych współczesnych odkryć. David Hume pisał: „Umysły ludzkie są zwierciadłami jedne dla drugich, nie tylko dlatego, że odbijają wzajemnie cudze uczucia, lecz również dlatego, że promienie wzruszeń, uczuć i poglądów często mogą się odbijać wielokrotnie. […] 
Żadne uczucie innego człowieka nie jawi się bezpośrednio naszemu umysłowi. Dostrzegamy jedynie jego przyczyny lub jego skutki. Z tych przyczyn czy skutków wnioskujemy o uczuciu; i, co za tym idzie, dają one początek naszemu oddźwiękowi uczuciowemu” (Hume, 1739/2012, s. 179 i 280). 
Adam Smith, proroczy w wielu obszarach, także rozpoznawał to zjawisko ponad 200 lat temu: Za sprawą wyobraźni stawiamy się w jego sytuacji […] wchodzimy niejako w jego powłokę cielesną i w jakimś stopniu stajemy się wraz z nim jedną osobą i w ten sposób mamy pewne pojęcie jego doznań, a nawet odczuwamy, choć w słabszym nasileniu, coś, co nie różni się zasadniczo od jego przeżyć. […] Kiedy tłum przygląda się tancerzowi balansującemu na rozciągniętej linie, to samo przez się widzowie przechylają się na boki i naginają ciała, by utrzymać równowagę zgodnie z tym, jak tancerz to czyni na ich oczach i jak odczuwają, że w jego sytuacji czyniliby to samo (Smith, 1759/1989, s. 6–7). 

Także Lipps (1903) oraz Titchener (1909), choć nie znali neurologicznych subtelności mechanizmów empatii, dostrzegali, że „motoryczne naśladownictwo” wzbudza reakcję emocjonalną w ludziach obserwujących innych ludzi zmagających się z trudnymi sytuacjami. 

Emocje wzbudzane odpowiadają emocjom obserwowanym, a człowiek nieświadomie naśladuje zachowanie innego; na przykład napinamy mięśnie, gdy obserwujemy kogoś podnoszącego ciężar. Także naśladownictwo wokalne jest częstym zjawiskiem. Gdy rozmawiamy z innymi, szybko przejmujemy tempo, poziom głośności i rytm mówienia otaczających nas ludzi. 

W pierwszym badaniu poświęconym neuronom lustrzanym obserwowano korę przedmotoryczną małp (Gallese i in., 1996; Rizzolatti i in., 1996). Badacze zaobserwowali, że pewna grupa wyspecjalizowanych komórek uczestniczących w ruchach ciała aktywowała się zarówno wtedy, gdy małpy ruszały ręką, jak i wtedy, gdy jedynie obserwowały inną małpę wykonującą ten ruch. Potem odkryto podobne neurony w ludzkim mózgu. 

Ten obwód neuronowy działa wtedy, gdy łapiemy się na tym, że naśladujemy działania innej osoby, szczególnie gdy robi ona coś trudnego lub stresującego: próbuje podczas wspinaczki dosięgnąć ręką występu skalnego lub przygotowuje się do skoku wzwyż w trakcie turnieju lekkoatletycznego. To jest rezonans behawioralny. Nasz mózg doświadcza tego naśladownictwa behawioralnego, co z kolei pobudza uczucia, myśli i inne stany psychiczne wiążące się z obserwowanym zachowaniem. 

Rezonans behawioralny, dostrojenie emocjonalne oraz empatia synchronizują zachowania społeczne. Wyniki kolejnych badań dowiodły, że neurony lustrzane zaangażowane są także wówczas, gdy nasze emocje wzbudzają się w odpowiedzi na obserwację emocjonalnego pobudzenia innej osoby. 

Gdy widzę, jak się uśmiechasz, moje neurony lustrzane odpowiadają, wzbudzając delikatne, nieświadome uczucie szczęścia. W tym sensie możemy dzielić ból lub przyjemność przeżywane przez innych. Gdy widzę, jak twoja twarz wykrzywia się w grymasie niesmaku, bo właśnie zjadłeś zgniłą śliwkę, prawdopodobnie nie tylko odczuję, ale także wyrazem twarzy odzwierciedlę twój niesmak. 



Neurony lustrzane i reakcje empatycznego mózgu umożliwiają nam dzielenie się uczuciami. Co ciekawe, te neurony pobudzają się tylko wtedy, gdy obserwujemy zachowania innych istot, które mają umysły i stany psychiczne podobne do naszych. Neurony te nie uaktywniają się, gdy obserwujemy ruchy obiektów nieożywionych, chyba że przypiszemy im jakieś cechy psychologiczne. 

Osoby bardzo empatyczne mają szczególną skłonność do odzwierciedlania emocjonalnej ekspresji innych ludzi, ich tonu głosu i języka ciała. Jeszcze ciekawsze wydaje się to, że intensywność uaktywniania się neuronów zależy od intencji i efektów obserwowanego zachowania. Na przykład neurony lustrzane uaktywniają się bardziej intensywnie, gdy obserwowana osoba podnosi szklankę, by wypić znajdujący się w niej płyn, niż wówczas gdy jakaś osoba podnosi szklankę bez żadnego widocznego celu. Cel obserwowanego zachowania także jest odzwierciedlony, a więc, do pewnego stopnia, doświadczany. 

Zdolność rozumienia intencji ludzi, których zachowanie obserwujemy, ma kluczowe znaczenie dla sprawności naszych zachowań społecznych. Na podstawowym poziomie ewolucyjnym zdolność oceny czy zachowanie innych ludzi jest zagrażające, czy zapraszające pozwala uniknąć zagrożenia i zranienia. Dzięki pracom poświęconym neuronom lustrzanym niektórzy entuzjastycznie nastawieni naukowcy opracowali ogólną teorię empatii, zgodnie z którą, jak pisze Iacobini (2009, s. 663) „podstawowy obwód naśladownictwa będzie pobudzał (lub uaktywniał wewnętrznie) emocjonalny wyraz twarzy innych ludzi. Ta aktywność następnie wpływa na aktywność układu limbicznego […] w którym emocje kojarzone z określonym wyrazem twarzy są odczuwane przez obserwatora”. 

Autor rozwija tę myśl i stwierdza: Widok twojej uśmiechniętej twarzy uruchamia serię aktywności neuronowej w moim mózgu, począwszy od neuronów czołowych (lustrzanych) kontrolujących mięśnie mojej twarzy poprzez neurony przedniej części płatu wyspowego do neuronów układu limbicznego, a w efekcie nagle i na głębokim poziomie odczuwam twoje szczęście. Twoje szczęście w moim ciele (Iacobini, 2007, s. 316). Poza tym pewne dowody przemawiają za tym, że osoby z bardziej reaktywnym systemem neuronów lustrzanych okazują większą empatię, co wskazywałoby, że różnice indywidualne w poziomie aktywności neuronów lustrzanych wyjaśniają indywidualne różnice w poziomie empatii (Pfiefer i Dapretto, 2011, s. 191). 

Badania nad neuronami lustrzanymi na pewno wzbudziły duże ożywienie neurologów i psychologów, ale są one dopiero w fazie początkowej i nie znamy odpowiedzi na wiele pytań. Na przykład dręczące kwestie interpretacji oznaczają, że proste neurologiczne naśladownictwo zachowania innej osoby nie musi koniecznie odsłaniać jej stanu umysłu lub intencji. Czy twój uśmiech sygnalizuje zgodę czy wątpliwości? Czy ziewasz dlatego, że jesteś zmęczony czy może znudzony? Jedynie kontekst i kolejne wydarzenia pozwalają nam zrozumieć te zachowania. Równie problematyczne wydają się takie pytania: Czy czuję się rozgniewany, gdy widzę gniew na twojej twarzy? Czy czuję zawstydzenie, gdy ty wydajesz się zawstydzona? Churchland (2011), choć dostrzega znaczenie neuronów lustrzanych, zaleca dużą ostrożność. [...]

NA PODSTAWIE: "Empatia. Co to jest i dlaczego jest taka ważna?" David Howe
(Angie)

piątek, 25 października 2013

BUDOWANIE ODPORNOŚCI PSYCHICZNEJ

JAK ZBUDOWAĆ ODPORNOŚĆ PSYCHICZNĄ?


1. Utrzymanie dobrych relacji z ludźmi, nie tylko bliskimi (budowanie sieci kontaktów)
2.Optymizm
3. Akceptacja tego co nam się przydarza
4. Postawienie sobie realnego celu i dążenie do jego realizacji
5. Zdecydowane działanie w trudnych sytuacjach (nie odcinanie się)
6.Umiejętność porzucenia roli ofiary
7.Uświadomienie sobie odpowiedzialności
8.Planowanie przyszłości

Na podst.książki pt. "Odporność psychiczna" Michaline Rampe



 ANGIE

wtorek, 22 października 2013

Dwie żony Sinobrodego - kazus psychiatrii polskiej. Autor - Estera

"Dwie żony Sinobrodego - kazus psychiatrii polskiej". Tym postem otwieram drzwi do mojej nowej książki , zastrzegając sobie jej tytuł na zawsze. Kanwą przewodnią jest opowiadanie podawane w niemal wszystkich zakątkach świata. Mówi o drapieżnym, krwiożerczym władcy odrywającym kobietę od jej natury. W psychoanalitycznej - jungowskiej interpretacji Carissy Pinkola Estes - Sinobrody jest tym, który dokonuje zniszczenia, pozostawiając ją niezdolną do uczuć, zbyt słabą by posuwać życie na przód, by mogła marzyć i żyć. W opowiadaniu Maxa Frischera Sinobrody - to perfekcyjnie skrojone analiza granicznego momentu w psychice oskarżonego o morderstwo żony - lekarza. Sinobrody w mojej odsłonie, to lekarz psychiatra o psychopatycznej strukturze osobowości. Człowiek nie mniej skomplikowany niż dwaj wspomniani wyżej. Sinobrody i jego dwie żony. Dwie historia kobiet w psychoanalitycznej odsłonie - śmierci psychicznej u jednej i uwolnienia - zmartwychwstania do urodzajnego życia psychicznego u drugiej. W klasztorze w dalekich górach zakonnice w białych habitach przechowują pukiel włosów z brody. Jak się znalazł w klasztorze, nikt nie wie. Mówią, że to zakonnice pochowały szczątki jej właściciela , bo nikt inny nie ważył się ich dotknąć. Nie wiadomo, po co zakonnice przechowują tę dziwną relikwię, ale tak jest. Znajoma mojej znajomej widziała ją na własne oczy. Powiedziała, że broda jest w kolorze indygo. I ta - dokładnie taka jest. Taką i ja widziałam. Ciemnoniebieska jak ciemny lód na jeziorze, granatowa jak nocne cienie. Broda ta należała niegdyś do człowieka znanego jako Sinobrody, który jak mówią, był upadłym czarownikiem, olbrzymim mężczyzną łasym na kobiety. Dziś jest psychiatrą o wątłej posturze i wielkim rysie psychopatycznym. Pacjenci czasem mówią - Nostradamus. Lecz broda ta sama. Powiadają, że zalecał się jednocześnie do trzech kobiet. Ale jego broda trwożyła je dziwnym niebieskim połyskiem, więc kryły się przed nim , kiedy nadchodził. Próbując je przekonać do swej łagodności, zaprosił dwie z nich na wycieczkę do przerażającego lasu - małżeństwa w którym odzierał je z godności i życia, czerpiąc z tego chorą przyjemność, którą karmił się przez kilkanaście lat XXI wieku. cdn Autor - Estera

poniedziałek, 21 października 2013

W POSZUKIWANIU SENSU....

W POSZUKIWANIU SENSU… 


WITAM WAS!
Jesteśmy w piątkę:) Będziemy zastanawiać się jak żyć, aby ta egzystencja była jakościowo ciekawsza, lepsza, bardziej pozytywna.
Znajdą się tutaj również kawałki z zakresu autoterapii, psychoterapii, psychologii.

Jeżeli jesteście również, tak jak my, HOMO VIATOR, podróżujcie razem z nami w poszukiwaniu sensu naszej egzystencji.
"Nie jest ważne, co ze mną zrobiono. Ważne jest to, co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono" - J.P. Satre.

 Na pytanie jak żyć „tu i teraz” oraz świadomie, sensownie znalazłam bardzo prosty przepis:
1.ŻYJ TERAZ. Zajmij się teraźniejszością, a nie przeszłością lub przyszłością.
2. ŻYJ TUTAJ. Zajmij się raczej tym co jest obecne, a nie tym czego nie ma.
3. PRZESTAŃ WYOBRAŻAĆ SOBIE.DOŚWIADCZAJ TEGO CO RZECZYWISTE. 4.PRZESTAŃ NIEPOTRZEBNIE MYŚLEĆ. Zamiast tego, raczej zobacz i posmakuj.
5. WYRAŻAJ, a nie manipuluj, nie wyjaśniaj, nie usprawiedliwiaj, nie osądzaj.
6.PODDAJ SIĘ temu, co nieprzyjemne oraz bólowi, tak samo jak przyjemności.
7.NIE AKCEPTUJ ŻADNEGO „POWINIENEŚ” z wyjątkiem tego co naprawdę twoje.
8.WEŹ PEŁNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SWOJE CZYNY, UCZUCIA, MYŚLI.
9.PODDAJ SIĘ TEMU JAKI JESTEŚ. BĄDŹ TAKI JAKI JESTEŚ.
( Terapia Gestalt)


Autor:Angie